środa, 30 października 2013

Drewniak

Trzeba or-ganizować powiat. Roboty pełno. Jednolity front... wie-cie, pełna współpraca. — Współpraca? — Drewniak znów wodził dłonią w powietrzu. — Nie mówię nie, ale cóż wy zrobicie wc dwóch? Nie mówię, żeby zaraz tysiące, jak poka-zujecie przez szybę, nie trzeba tyle, wystarczy dzie-sięciu... no dwudziestu. Nas, pepesowców, było przed wojną zorganizowanych w Gdyni, dużo, myślicie? Myli-cie się. A w ostatnich wyborach samorządowych zdo-byliśmy w Gdyni Radę Miejską. Ale, powtarzam, z wa-m 5 dwoma jakaż współpraca? Licytacja? Nie — wycofywał się niezręcznie. — Ale przecież potrzebni ludzie do obsadzania czołowych stanowisk. 












Przecież orientuję się na tyle i wiem, że rządzą partie polityczne. Ręczę wam — roześmiałem się szczerze („Aha, o to ci chodziło!") — że nie będziemy walczyć o posady czy. stanowiska. Macie wartościowych politycznie ludzi, proszę, sprawę funkcji, rozstrzygniemy nawet dziś. Konkretnie — mówiłem z naciskiem — Powiatowa Ra-da Narodowa... Wszystko trzeba budować od podstaw. Macie ludzi, by wysyłać ich w teren dla organizowa-ma gminnych rad: narodowych? Po co tyle trudu? — zdziwił się Drewniak. — Przecież poczta już działa, wyśle się pismo i już... Replikowałem: Na jaki ,adres? To raz, po drugie, któż te Rady opanuje, jeśli nas w nich nie będzie? Może okupacyjni wójtowie stworzą nam Rady i sami przyjdą do powia-tu jako ich delegaci? Są posłuszni i głupi, zrobią to, co im każemy. Ma-ją tę zaletę, że umieją już trzymać teren za pysk. Dziwię się wam, towarzyszu... takie historie.

Owocna współpraca

Miło nam. Przypuszczarny, że cd dz'ś rozpoczniemy współpracę. Trzeba organizować powiat. Roboty pełno. Jednolity front... wie-cie, pełna współpraca. — Współpraca? — Drewniak znów wodził dłonią w powietrzu. — Nie mówię nie, ale cóż wy zrobicie wc dwóch? Nie mówię, żeby zaraz tysiące, jak pokazujecie przez szybę, nie trzeba tyle, wystarczy dziesięciu... no dwudziestu. Nas, pepesowców, było przed wojną zorganizowanych w Gdyni, dużo, myślicie? Myli-cie się. A w ostatnich wyborach samorządowych zdobyliśmy w 
Gdyni Radę Miejską. Ale, powtarzam, z wa-m 5 dwoma jakaż współpraca? Licytacja? Nie — wycofywał się niezręcznie. — Ale przecież potrzebni ludzie do obsadzania czołowych stanowisk. Przecież orientuję się na tyle i wiem, że rządzą partie polityczne. Ręczę wam — roześmiałem się szczerze („Aha, o to ci chodziło!") — że nie będziemy walczyć o posady czy. stanowiska. Macie wartościowych politycznie ludzi, proszę, sprawę funkcji, rozstrzygniemy nawet dziś. Konkretnie — mówiłem z naciskiem 











Powiatowa Ra-da Narodowa... Wszystko trzeba budować od podstaw. Macie ludzi, by wysyłać ich w teren dla organizowa-ma gminnych rad: narodowych? Po co tyle trudu? — zdziwił się Drewniak. — Przecież poczta już działa, wyśle się pismo i już... Replikowałem: Na jaki ,adres? To raz, po drugie, któż te Rady opanuje, jeśli nas w nich nie będzie? Może okupacyjni wójtowie stworzą nam Rady i sami przyjdą do powia-tu jako ich delegaci? Są posłuszni i głupi, zrobią to, co im każemy. Ma-ją tę zaletę, że umieją już trzymać teren za pysk. Dziwię się wam, towarzyszu... takie historie opoczarny, że cd dz'ś rozpoczniemy współpracę. Zobacz więcej

wtorek, 29 października 2013

Howar

Umysł człowiek nowoczesnego jest umysłem otwartym, goto-wym bez żadnych doktrynalnych zahamowań pomyśleć i wyob-razić sobie to, co nie do przyjęcia czy nie .do wyobrażenia w świecie rzeczywistym. Czy to mało? Silni i niezwyciężeni mężczyźni, piękne i niebezpieczne kobiety, zaginione i legendarne cywilizacje, mityczni bohaterowie. A wszystko to w scenerii niezwykłych i cudownych wydarzeń. I wszystko tak na serio opowiedziane, tak przekonująco, że aż trudno oderwać się od książki. Niepojęte, odwieczne i tajemne siły niszczące cywilizacje i zniewalające ludzi padają pod ciosami mieczy i dzięki prostocie umysłu bohatera. 








Moc herosów tkwi w bezgranicznej ufności w sobie, w wierze w mądrość ciała i spontaniczność reakcji, a w pogardzie wobec matactwa, wykrętu i zaufania siłom, które z natury swej są obce człowieko-wi. Prostotą umysłu i mądrością ciała, wiernością podstawo-wym zasadom człowieczeństwa — niekiedy dość osobliwie pojmowanym — człowiek z tych zmagań zawsze wychodzi obronną ręką. Nie znam — prócz westernu,— drugiego takiego gatunku literackiego, który z tak niepokorną i graniczącą wręcz z naiwnością wiarą głosiłby kult jednostki, siły i mocy tkwiącej w kruchym• i znikomym indywiduum. Jest to literatura na wskroś indywidualistyczna, być może naiwna w swej formie, ale wielka dzięki ufności jaką pokłada w człowieku. Conan Howar-da de Campa. , Cartera czy Offuta nie ugina się nawet przed tym co zniszczyło cywilizacje, nie polega na nikim licząc tylko na siebie L co więcej, z tych zmagań wychodzi zawsze zwycięski. Naiwne — być może, ale nawet najbardziej zagorzały przeciwnik tej literatury musi uznać, że jest to bardzo pomocne człowieko-wi, który żyje w ,epoce gdzie nawet najdrobniejsze decyzje życiowe mogą być uwikłane w szereg uzależnień. Literatura ta jest na pewno reakcją na to co złożone, mętne, skomplikowane i różnorodnie uwarunkówane. Szczyt triumfu tej literatury przypadł na koniec lat sześćdziesiątych, na lata buntu społecznego wobec obłudy życia i zachłanności postępo-wania. Kontrkultura wnosi na piedestał prostotę i nawołuje do powrotu do natury. Zobacz więcej

poniedziałek, 28 października 2013

Mieszkańcy

 I co z tego — podskoczył Dun —jak też nie umiem... Patrz! Jest świątynia! Dotarli do polany, na przeciwległym krańcu której widać było budynek. 
Jeśli chcesz wiedzieć więcej o najlepszenagrobki warszawa to odwiedź stronę http://nagrobki-warszawa.eu/oferta.html
Niewysoki, ocieniony drzewami, poprzedzony szeregiem kolumn. — Ale to nie jest świątynia Brytów! — oświadczył stanowczo Wulfhere. — Wydaje mi się, że pasuje to raczej na miejsce zgromadzeń tej nowej sekty, która nazywa się chrześcijanami. — Rzymsko-brytyjscy mieszańcy — prychnął Cormac. 











Cel-towie czczą starych bogów, tak jak my: Na ich krew, dopóki żyją druidzi, nie wyprzemy się swojej wiary! . — Kim są ci chrześcijanie? — Mówią, że zjadają swoje dzieci w trakcie obrzędów. A tam. Mówią przecież też, że druidzi palą ludzi w klat-kach z młodych drzew. — Łgarstwa rozpowszechnione przez Cezara, w które wierzą głupcy! — wrzasnął Cormac. — Nie kocham ich za bardzo, ale nikt nie będzie pluł na druidów w mojej obecności.
Jeśli chcesz wiedzieć więcej o najlepszapizzeria gorzów to odwiedź stronę http://pizzeriahubertus.pl/pizza-tradycyjna.html
 Mądrzy są!• I doświadczeni! A ci zaś tu chrześcijanie mówią, że należy się skłonić w podzięce za uderzenie! — Ze co? — zdumiał się olbrzymi Dun. — A więc to prawda, że kłaniają się przy. tym jak niewolnicy? — Aha. Aby odpłacić dobrem za zło i przebaczyć swemu oprawcy. Olbrzym zastanowił się nad tym przez chwilę, po czym stwierdził: — To nie są zasady, tylko zwyczajne tchórzostwo. Cali ci chrześcijanie muszą być bandą szaleńców. Cormac, gdy.spotka-My którego, pokaż mi go. Wypróbu'ję, na ile jest wierzący — tu potrząsnął wymownie toporem, po czym kontynuował. 
A tak w ogóle, to jest to złe i niebezpieczne, może się rozprzestrzenić jak mór wśród ludzi i osłabić męstwo w mężczyznach, o ile nie będzie zniszczone jak młody wąż pod obcasem. — Owszem, rozdepczę to z przyjemnością, gdy mi takiego pokażesz — odparł Cormac. Zobacz więcej.

Irlandczyk

Przyszedłem uwolnić cię — szepnął Cormac i przyklęknął przy nim. Wyciągnął oszołomionego mężczyznę na powietrze, a w chwilę potem zawalił się dach. Łapczywie oddychając przyjrzał się swemu towarzyszowi. Był to rudowłosy olbrzym, brudny i półnagi po tygodniach niewoli, ale jego oczy zachowały nieugiętość. Rudowłosy rozejrzał się. — Miecz! — zawołał. Miecz, na Thora! Tu dzieją się groźne i wspaniałe rzeczy! Cormac zatrzymał się i wyjął okrwawione ostrze z dłoni naszpikowanego strzałami Wikinga. — Oto miecz, Hut— warknął — ale po czyjej stronie chcesz się bić? Normanów, którzy jak wilka trzymali cię w klatce i chcieli zabić czy może Piktów, którzy ubiją cię z powodu rudej głowy? — Wybór jest niewielki, ale słyszałem krzyki kobiet. — Wszyskie są już martwe. I nie pomożesz im — możesz matować tylko siebie. To jest noc wilka i wilki gryzą się między sobą. — Chciałbym spotkać Thorwalda — marzycielsko westchnął Jut, wraz z Cormacem biegnąc ku' palisadzie. — Później — sapnął Irlandczyk. — Gra toczy- się o większą stawkę. Thor... Hut! Potem wrócimy i dokończymy to, co zaczęli Piktowie. Teraz nie tylko siebie mamy na głowie. Myślę, że: Wulfhere idzie tu przez las najszybciej jak może! W kilkunastu miejscach palisada była stosem dymiącego popiołu. Ledwie jednak znaleźli się w takim miejscu, z ziemi podniosły się trzy postacie i skoczyły na nich. Ostrzeżenie Cormaca było daremne 7-- ostrze znalazło się tuż przy jego"ego .szyi i musiał się bić lub zginąć. Obracając się od martwego napastni-ka, zobaczył Huta, który rozprawiwszy się również z jednym przerzucił miecz do lewej ręki i potężnym ciosem roztupał czaszkę ostatniego Klnąc skoczył ku niemu.

czwartek, 24 października 2013

Bran

Przypominał nieco Wikingów budową ciała, lecz rysy twarzy były zupełnie odmienne. Jego włosy, przycięte w kwadrat i tworzące lwią niemal grzywę, były równie czarne jak u Brana. W twarzy gład» wygolonej, o mocnyćh rysach, lecz łagodnym wyrazie błyszczały szare jak stal i zimne jak lód oczy. 
Jeśli chcesz wiedzieć więcej o odzieżmedyczna oferta to odwiedź stronę http://medmar.mamfirme.pl/galeria.html
Wysokie czoło zdawało się zapowiadać dużą inteligencję, mocno zaryso-wana szczęka i cienka linia ust sugerowały siłę woli i odwagę. Najbardziej jednak odróżniał go od pozostałych majestat widoczny w każdym jego ruchu. Nogi chroniły mu osobliwej roboty sandały, tułów — kolczu-ga spleciona ze stalowego zapewne drutu, opadająca niemal do kolan. Spinał ją w biodrach szeroki pas ze złotą klamrą. Na nim zawieszony był długi, prosty Miecz w mocnej, skórzanej po-chwie. 








Głowę zaś ozdabiała również złota obręcz, przytrzymują-ca przy okazji włosy. Ten.to człowiek zatrzymał się przed czekającą nań w milcze-niu grupką. Widać było po nim zdziwienie, lecz również jakby lekkie rozbawienie. Oczy błysnęły mu na widok Brana i przemó-wił. 
Używał dziwnie archaicznego języka, który jednak niewąt-pliwie był językiem piktyjskim. Cormac ledwie go rozumiał. — Witaj, Brule. Gonar nic mi nie powiedział, że to ty mi się przyśnisz! ▪ Po raz pierwszy Cormac zobaczył króla Piktów wytrącone-go całkowicie z równowagi. Bran gapił się jedynie w niemym zdziwieniu. Obcy zaś ciągnął swoje: — I to w diademie na głowie z wprawionym weń klejnotem, który ci dałem. A przecież jeszcze wczoraj w nocy nosiłeś o w pierścieniu na palcu! — Ubiegłej nocy? — sapnął Bran. — Ubiegłej nocy, czy też sto tysięcy lat temu, to wszystko jedno! — zamruczał Gonar, rozbawiony najwidoczniej zaistniałą sytuacją. 
Jeśli chcesz wiedzieć więcej o najlepszyzakład kamieniarski warszawa to odwiedź stronę http://nagrobki-warszawa.eu/kontakt.html
Nie jestem Brulem — odpowiedział król. — Czy jesteś niespełna rozumu, że mówisz w ten sposób o człowieku, który nie żyje od setek wieków? To był założyciel mojego rodu. Nieoczekiwanie obcy roześmiał się. — No coż, terazłuż wiem na pewno, że śnię! Będę miał co. Zobacz więcej.

środa, 23 października 2013

Wikingowie

Przypominał nieco Wikingów budową ciała, lecz rysy twarzy były zupełnie odmienne. Jego włosy, przycięte w kwadrat i tworzące lwią niemal grzywę, były równie czarne jak u Brana. W twarzy gład» wygolonej, o mocnyćh rysach, lecz łagodnym wyrazie błyszczały szare jak stal i zimne jak lód oczy. Wysokie czoło zdawało się zapowiadać dużą inteligencję, mocno zaryso-wana szczęka i cienka linia ust sugerowały siłę woli i odwagę. Najbardziej jednak odróżniał go od pozostałych majestat widoczny w każdym jego ruchu. Nogi chroniły mu osobliwej roboty sandały, tułów — kolczu-ga spleciona ze stalowego zapewne drutu, opadająca niemal do kolan. Spinał ją w biodrach szeroki pas ze złotą klamrą. Na nim zawieszony był długi, prosty Miecz w mocnej, skórzanej po-chwie. Głowę zaś ozdabiała również złota obręcz, przytrzymują-ca przy okazji włosy.