poniedziałek, 28 października 2013

Irlandczyk

Przyszedłem uwolnić cię — szepnął Cormac i przyklęknął przy nim. Wyciągnął oszołomionego mężczyznę na powietrze, a w chwilę potem zawalił się dach. Łapczywie oddychając przyjrzał się swemu towarzyszowi. Był to rudowłosy olbrzym, brudny i półnagi po tygodniach niewoli, ale jego oczy zachowały nieugiętość. Rudowłosy rozejrzał się. — Miecz! — zawołał. Miecz, na Thora! Tu dzieją się groźne i wspaniałe rzeczy! Cormac zatrzymał się i wyjął okrwawione ostrze z dłoni naszpikowanego strzałami Wikinga. — Oto miecz, Hut— warknął — ale po czyjej stronie chcesz się bić? Normanów, którzy jak wilka trzymali cię w klatce i chcieli zabić czy może Piktów, którzy ubiją cię z powodu rudej głowy? — Wybór jest niewielki, ale słyszałem krzyki kobiet. — Wszyskie są już martwe. I nie pomożesz im — możesz matować tylko siebie. To jest noc wilka i wilki gryzą się między sobą. — Chciałbym spotkać Thorwalda — marzycielsko westchnął Jut, wraz z Cormacem biegnąc ku' palisadzie. — Później — sapnął Irlandczyk. — Gra toczy- się o większą stawkę. Thor... Hut! Potem wrócimy i dokończymy to, co zaczęli Piktowie. Teraz nie tylko siebie mamy na głowie. Myślę, że: Wulfhere idzie tu przez las najszybciej jak może! W kilkunastu miejscach palisada była stosem dymiącego popiołu. Ledwie jednak znaleźli się w takim miejscu, z ziemi podniosły się trzy postacie i skoczyły na nich. Ostrzeżenie Cormaca było daremne 7-- ostrze znalazło się tuż przy jego"ego .szyi i musiał się bić lub zginąć. Obracając się od martwego napastni-ka, zobaczył Huta, który rozprawiwszy się również z jednym przerzucił miecz do lewej ręki i potężnym ciosem roztupał czaszkę ostatniego Klnąc skoczył ku niemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz